Hej:)
Mam nadzieję, że wiosna niedługo zatrzyma się u nas na dłużej i kolorowe makijaże, kreski, szminki będą już na porządku dziennym :) Strasznie nie mogę się już doczekać ciepłych dni i zieleni dookoła dlatego przygotowałam dzisiaj kolorową kreskę.
Wykonałam ją trzema eyelinerami : od najjaśniejszego - Lovely Pastel Green (kupowałam go rok temu ale wydaje mi się, że i w tym roku będzie można go dostać), Bell Deep Colour ( kupiłam z trzy lata temu w Biedronce i jeszcze mi służy ale czy go znajdziecie, nie mam pojęcia ) na koniec niebieski kolorek to - Lovely eyeliner matte ( jego recenzję mogłyście już poczytać TUTAJ )
Nie martwcie się jeśli, któryś z eyelinerów jest już niedostępny, teraz jest masa kolorów do wyboru więc spokojnie znajdziecie jakieś zastępstwo.
Dajcie znać jak Wam się podoba kreska i czy wy też lubicie takie kolory na wiosnę :)
czwartek, 28 kwietnia 2016
niedziela, 17 kwietnia 2016
Pędzle ze strony Dresslink - warte uwagi czy nie
Hej :)
Kochane moje przyznam, że już chwilę mnie tutaj nie było. Ale tak bywa, że są czasami sprawy ważniejsze, na których trzeba się skupić i niestety bloga na chwilę musiałam odłożyć.
Dzisiaj już do Was wracam, mam nadzieję, że już teraz posty będą się pojawiać regularnie jak wcześniej. Za to, że mnie tyle nie było, przygotowałam dla Was obiecaną recenzję pędzli Dresslink, które dostałam dzięki współpracy. Znajdziecie je TUTAJ. Recenzja będzie dość obszerna, więc przygotujcie sobie kawkę i zapraszam do czytania :)
Zacznijmy po kolei od najmniejszego w zestawie. Pędzel potocznie nazywany "kabuki" jest naprawdę malutki, na stronie wydawał mi się o wiele większy. No i niestety jest jednym z tych pędzli, których nie da się do niczego użyć. Dlaczego? O ile włosie ma bardzo miękkie to niestety jest ono stanowczo za długie, a co za tym idzie nie jest na tyle zbite aby używać go do podkładu.
No szkoda bo zapowiadał się bardzo fajnie. Do pudru już prędzej by się nadawał ale wydaje mi się, że kradnie za dużo produktu.
No i w końcu coś co jest u mnie używane codziennie. Jest to dość gruby pędzel z fajnym miękkim włosiem. Na początku kiedy go dostałam zupełnie nie wiedziałam do czego mogę go używać. Pierwszego dnia spróbowałam wykorzystać go do rozświetlacza i powiem Wam, że sprawdził się świetnie, pomimo tego, że nie jest skośny. Jednak trzeba z nim uważać, ponieważ dość grubo nanosi produkt. Mimo to da się łatwo stopniować intensywność i jeśli będziecie uważnie to robić to sprawdzi Wam się w 100 % tak jak mi :)
Kolejny zbędny pędzel - łopatka duża. Tu już nawet nie chodzi o to czy jest dobry, czy włosie ma odpowiednie itp. Po prostu dość często zdarza się, że są zestawy pędzli, w których znajdują się pędzle zupełnie do niczego nie przydatne. O takich pędzlach pisze w swojej książce RedLipstickMonster i całkowicie się z nią zgadzam. "Po co i dla kogo one powstały?" Tak jest właśnie z tym. Jeśli macie pomysł do czego można go użyć to piszcie :)
Kolejny pędzelek ma dość ciekawy kształt. Uwielbiam używać go do różu. Sprawdza się on u mnie doskonale, ponieważ ja nakładam róż jedynie na szczyty kości policzkowych, na małych obszarach i bardzo delikatnie, dlatego ten pędzel fajnie mi do tego służy, chociaż jak się spodziewam nie do tego jest przeznaczony. Nakładam nim róż dokładnie w miejsca gdzie chcę go mieć, delikatnymi ruchami stemplującymi. Jest mięciutki i dość gruby i co ważne nie zabiera dużo produktu :)
Pędzel następny jest bardzo podobny do wcześniejszego ale dłuższy, delikatniejszy i nie tak gruby.
Tego również używam do różu ale już tylko wtedy kiedy chcę nanieść róż troszeczkę dalej a równie delikatnie.
Pierwszy to taka mała łopatka, która do nakładania cieni na powiekę nie bardzo się nadaje. Ja wykorzystuję ją do rozjaśniania powierzchni pod łukiem brwiowym. Dzięki jego precyzyjnej końcówce bardzo fajnie się przy tym sprawdza :)
Pędzel kulkowy jest bardzo zbity przez co do rozcierania cieni się nie nadaje ale spokojnie można go używać do nakładania cieni na dolnej powiece lub w kąciku oka. Przy tym sprawdza się najlepiej, ponieważ jest bardzo precyzyjny i dość niewielki.
Pędzelek skośny - używam go do rozcierania cieni. Nie przy każdym makijażu mi posłuży przez swój dość duży kształt i grubość. Przy makijażach gdzie trzeba mocnego blendowania, wychodzącego prawie pod łuk brwiowy ( czyli w większości makijaże smokyeye) nadaje się świetnie :)
Mały pędzelek skośny najczęściej używany do eyelinera. Niestety ten kompletnie do kresek się nie nadaje ze względu na swoją grubość. Po prostu trudno jest nim zrobić ładną, precyzyjną kreskę a już nie wspomnę o "jaskółce". Ja używam go do nanoszenia cieni na dolną powiekę, jeśli potrzebuję delikatnej kreski pod linią wodną.
Kochane moje przyznam, że już chwilę mnie tutaj nie było. Ale tak bywa, że są czasami sprawy ważniejsze, na których trzeba się skupić i niestety bloga na chwilę musiałam odłożyć.
Dzisiaj już do Was wracam, mam nadzieję, że już teraz posty będą się pojawiać regularnie jak wcześniej. Za to, że mnie tyle nie było, przygotowałam dla Was obiecaną recenzję pędzli Dresslink, które dostałam dzięki współpracy. Znajdziecie je TUTAJ. Recenzja będzie dość obszerna, więc przygotujcie sobie kawkę i zapraszam do czytania :)
W zestawie było 10 pędzli, zarówno do twarzy jak i do oczu. Na początku bardzo nieprzyjemnie śmierdziały farbą ale po niedługim czasie smród zniknął.
Dostałam je w takim woreczku
Część z nich jest naprawdę bardzo fajna i używam ich codziennie. Jednak nie wszystkie mi się przydały a niektóre są zbędne.
No szkoda bo zapowiadał się bardzo fajnie. Do pudru już prędzej by się nadawał ale wydaje mi się, że kradnie za dużo produktu.
Kolejny pędzel jest bardzo podobny do poprzedniego tylko jak widać na dłuższym trzonku
Ma on bardzo podobne włosie do poprzedniego, równie miękkie i równie długie ale już nieco bardziej zbite. W dodatku trzonek jest dość krótki i nieporęczny. Niestety i ten pędzel leży u mnie nieużywany :/
No i w końcu coś co jest u mnie używane codziennie. Jest to dość gruby pędzel z fajnym miękkim włosiem. Na początku kiedy go dostałam zupełnie nie wiedziałam do czego mogę go używać. Pierwszego dnia spróbowałam wykorzystać go do rozświetlacza i powiem Wam, że sprawdził się świetnie, pomimo tego, że nie jest skośny. Jednak trzeba z nim uważać, ponieważ dość grubo nanosi produkt. Mimo to da się łatwo stopniować intensywność i jeśli będziecie uważnie to robić to sprawdzi Wam się w 100 % tak jak mi :)
Kolejny zbędny pędzel - łopatka duża. Tu już nawet nie chodzi o to czy jest dobry, czy włosie ma odpowiednie itp. Po prostu dość często zdarza się, że są zestawy pędzli, w których znajdują się pędzle zupełnie do niczego nie przydatne. O takich pędzlach pisze w swojej książce RedLipstickMonster i całkowicie się z nią zgadzam. "Po co i dla kogo one powstały?" Tak jest właśnie z tym. Jeśli macie pomysł do czego można go użyć to piszcie :)
Kolejny pędzelek ma dość ciekawy kształt. Uwielbiam używać go do różu. Sprawdza się on u mnie doskonale, ponieważ ja nakładam róż jedynie na szczyty kości policzkowych, na małych obszarach i bardzo delikatnie, dlatego ten pędzel fajnie mi do tego służy, chociaż jak się spodziewam nie do tego jest przeznaczony. Nakładam nim róż dokładnie w miejsca gdzie chcę go mieć, delikatnymi ruchami stemplującymi. Jest mięciutki i dość gruby i co ważne nie zabiera dużo produktu :)
Tego również używam do różu ale już tylko wtedy kiedy chcę nanieść róż troszeczkę dalej a równie delikatnie.
Przechodzimy do pędzli do oczu, których mam 4
Pierwszy to taka mała łopatka, która do nakładania cieni na powiekę nie bardzo się nadaje. Ja wykorzystuję ją do rozjaśniania powierzchni pod łukiem brwiowym. Dzięki jego precyzyjnej końcówce bardzo fajnie się przy tym sprawdza :)
Pędzel kulkowy jest bardzo zbity przez co do rozcierania cieni się nie nadaje ale spokojnie można go używać do nakładania cieni na dolnej powiece lub w kąciku oka. Przy tym sprawdza się najlepiej, ponieważ jest bardzo precyzyjny i dość niewielki.
Mały pędzelek skośny najczęściej używany do eyelinera. Niestety ten kompletnie do kresek się nie nadaje ze względu na swoją grubość. Po prostu trudno jest nim zrobić ładną, precyzyjną kreskę a już nie wspomnę o "jaskółce". Ja używam go do nanoszenia cieni na dolną powiekę, jeśli potrzebuję delikatnej kreski pod linią wodną.
Pędzle myślę, że są warte uwagi, ponieważ nie są drogie a można w nich znaleźć prawdziwe perełki.
I to by było na tyle, jeśli tym razem wy macie jakieś pytania odnośnie pędzli, śmiało piszcie :) No i oczywiście dajcie znać czy wy miałyście kiedyś pędzle Dresslink i jak się u Was sprawdziły :)
poniedziałek, 4 kwietnia 2016
Wibo Lip Lacquer Rock with Me
Hej :)
Pokażę Wam dzisiaj lakier do ust z Wibo, który kupiłam już dosyć dawno temu. Przez długi czas go nie używałam, bo do moich ulubieńców raczej nie należy ale zobaczcie co o nim sądzę i jak się u mnie sprawdził.
Opakowanie: już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to nic specjalnego. Szybko się rysuje, napisy łatwo schodzą i jak widać na zdjęciu, nakrętka nie domyka się równo co mnie bardzo irytuje.
Pędzlek: typowa dla błyszczyków gąbeczka, wygodnie się go używa ale niestety błyszczyk nie równo się nakłada i nie wiem czy jest to wina tego aplikatora czy bardziej formuły błyszczyka.
Produkt od Wibo jest nazwany lakierem ale według mnie jest to zwykły błyszczyk, wyróżniający się jedynie gęstą formułą. Cały czas czuć go na ustach i bardzo się klei. Co więcej wcale długo się nie utrzymuje bo tak jak typowy błyszczyk przy pierwszym lepszym posiłku schodzi z ust i to nierówno.
Tak naprawdę niewiele ma plusów ale zdecydowanie ratuje go kolor. Ja uwielbiam fiolety a ten jest idealny no i jest fajną alternatywą kiedy mam wysuszone usta i nie chcę nakładać nic matowego. Ten lakier Wam ani nie podkreśli suchych skórek ani nie wysuszy ust.
Dajcie znać oczywiście czy miałyście ten lakier i czy macie taką samą opinię jak ja o nim :)
Pokażę Wam dzisiaj lakier do ust z Wibo, który kupiłam już dosyć dawno temu. Przez długi czas go nie używałam, bo do moich ulubieńców raczej nie należy ale zobaczcie co o nim sądzę i jak się u mnie sprawdził.
Opakowanie: już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to nic specjalnego. Szybko się rysuje, napisy łatwo schodzą i jak widać na zdjęciu, nakrętka nie domyka się równo co mnie bardzo irytuje.
Pędzlek: typowa dla błyszczyków gąbeczka, wygodnie się go używa ale niestety błyszczyk nie równo się nakłada i nie wiem czy jest to wina tego aplikatora czy bardziej formuły błyszczyka.
Produkt od Wibo jest nazwany lakierem ale według mnie jest to zwykły błyszczyk, wyróżniający się jedynie gęstą formułą. Cały czas czuć go na ustach i bardzo się klei. Co więcej wcale długo się nie utrzymuje bo tak jak typowy błyszczyk przy pierwszym lepszym posiłku schodzi z ust i to nierówno.
Kolorek w rzeczywistości jest nieco ciemniejszy ale zależy to też od nałożenia, ponieważ łatwo można nim stopniować intensywność. Jeśli nałożycie go więcej ma on naprawdę mocny, intensywny kolor ale tak jak wspomniałam wcześniej widać wtedy, że nierówno się nakłada.
Tak naprawdę niewiele ma plusów ale zdecydowanie ratuje go kolor. Ja uwielbiam fiolety a ten jest idealny no i jest fajną alternatywą kiedy mam wysuszone usta i nie chcę nakładać nic matowego. Ten lakier Wam ani nie podkreśli suchych skórek ani nie wysuszy ust.
Dajcie znać oczywiście czy miałyście ten lakier i czy macie taką samą opinię jak ja o nim :)
czwartek, 31 marca 2016
Ulubieńcy marca - pielęgnacja
Hej :)
Mamy już koniec miesiąca ale u mnie tym razem zakupów nie będzie. To co kupiłam w marcu, a dużo tego nie było, pokażę Wam przy okazji kwietniowych zakupów. Dzisiaj za to będą obiecani ulubieńcy pielęgnacyjni.
Pokażę Wam najpierw pielęgnacje włosów, bo ona ostatnimi czasy była dla mnie najważniejsza. Jak pewnie wiecie niedawno zmieniłam kolor włosów. Po rozjaśnianiach, farbowaniach itp. szukałam czegoś co naprawdę o nie zadba. Maseczka ta sprawdziła się u mnie doskonale. Oczywiście nie napiszę Wam, że włosy są mega gładkie, bez zniszczeń i w ogóle ale uwierzcie mi, że bez niej moje włosy naprawdę byłyby tragiczne. Jestem pewna, że bez tych wszystkich rozjaśniań i farbowań, używając tej maseczki włosy będą piękne, zdrowe i odżywione.
Kolejną pomocą w mojej walce z włosami jest odżywka Alterra. Od dawna jej używam i od zawsze jej ufam. W tym miesiącu jednak używałam jej wyjątkowo często i podobnie jak maska dała rade z moimi zniszczonymi włosami. Odżywiła je i ogólnie poprawiła ich stan.
Woda różana jakiś czas temu bardzo rozsławiona na blogach, youtubie itp. i mi już od jakiegoś czasu służy. Jak widać, kończę już opakowanie i na pewno kupię następne. Wody używam jako tonik do twarzy. Świetnie usuwa resztki makijażu i co najważniejsze bardzo fajnie nawilża i daje efekt odświeżenia twarzy.
I na koniec naturalny peeling z Biochemia Urody. Uwielbiam go używać ze względu na jego naturalność. Twarz po nim jest gładziutka i bardzo dobrze oczyszczona. Łatwo się go zmywa, nie ma zapachu.
Dajcie znać, jakich wy macie ulubieńców pielęgnacyjnych, może akurat coś wpadnie mi w oko :)
Mamy już koniec miesiąca ale u mnie tym razem zakupów nie będzie. To co kupiłam w marcu, a dużo tego nie było, pokażę Wam przy okazji kwietniowych zakupów. Dzisiaj za to będą obiecani ulubieńcy pielęgnacyjni.
Pokażę Wam najpierw pielęgnacje włosów, bo ona ostatnimi czasy była dla mnie najważniejsza. Jak pewnie wiecie niedawno zmieniłam kolor włosów. Po rozjaśnianiach, farbowaniach itp. szukałam czegoś co naprawdę o nie zadba. Maseczka ta sprawdziła się u mnie doskonale. Oczywiście nie napiszę Wam, że włosy są mega gładkie, bez zniszczeń i w ogóle ale uwierzcie mi, że bez niej moje włosy naprawdę byłyby tragiczne. Jestem pewna, że bez tych wszystkich rozjaśniań i farbowań, używając tej maseczki włosy będą piękne, zdrowe i odżywione.
Woda różana jakiś czas temu bardzo rozsławiona na blogach, youtubie itp. i mi już od jakiegoś czasu służy. Jak widać, kończę już opakowanie i na pewno kupię następne. Wody używam jako tonik do twarzy. Świetnie usuwa resztki makijażu i co najważniejsze bardzo fajnie nawilża i daje efekt odświeżenia twarzy.
O kremie pod oczy możecie poczytać TUTAJ ponieważ robiłam już osobną recenzję.
Dajcie znać, jakich wy macie ulubieńców pielęgnacyjnych, może akurat coś wpadnie mi w oko :)
niedziela, 27 marca 2016
Makijaż paletą Lovely dark nude make up kit - ciemniejsza wersja
Hej kochane :)
Witam Was w tym Świątecznym, słonecznym dniu :) Wszędzie nastrój świąt a ja przychodzę do Was z obiecanym postem. Przy okazji recenzji palety Lovely i ostatniego makijażu wspomniałam, że tym razem będę chciała pokazać Wam makijaż smoky eye wykonany właśnie tą paletą.
Jeśli chodzi o taki ciemny makijaż, przy jego wykonywaniu można bardzo prosto sprawdzić, jakiej jakości są cienie, Smoky eye jest to makijaż, który wiele od cienii wymaga, chociażby ze względu na pigmentacje. Nie wystarczy aby cień był ciemny. Tak jak w przypadku tej palety cień zaraz po nałożeniu wyglądał na ciemny, mocny i dobrze napigmentowany. Jednak już przy rozcieraniu przekonałam się, że wykonanie makijażu nie będzie już takie proste. Kiedy próbowałam równomiernie nałożyć cień, zaczęły mi się robić luki. Rozcieranie też było dosyć ciężkie bo cień się najzwyczajniej zaczął ścierać. Ogólnie końcowy efekt w miarę mi się podoba, ale jeżeli zależy Wam na naprawdę dobrze wykonanym smoky eye to te cienie się Wam na pewno nie sprawdzą. Aby uzyskać taki makijaż jak ja, trzeba się naprawdę napracować. Proponuje metodę odwróconą, czyli najpierw pomalujcie oczy a potem twarz, bo cienie się tak osypują, że z czarnym osypanym cieniem na policzkach sobie nie poradzicie.
Po długim wstępie i opisie moich odczuć, zapraszam Was już do oglądnięcia makijażu. Dajcie znać co o nim sądzicie i czy skusicie się na tą paletkę :)
Kochane, oczywiście w tym dniu życzę Wam Wesołych Świąt, spędzonych w rodzinnym gronie, wypełnionych miłością i radością <3 font="" nbsp="">3>
Witam Was w tym Świątecznym, słonecznym dniu :) Wszędzie nastrój świąt a ja przychodzę do Was z obiecanym postem. Przy okazji recenzji palety Lovely i ostatniego makijażu wspomniałam, że tym razem będę chciała pokazać Wam makijaż smoky eye wykonany właśnie tą paletą.
Jeśli chodzi o taki ciemny makijaż, przy jego wykonywaniu można bardzo prosto sprawdzić, jakiej jakości są cienie, Smoky eye jest to makijaż, który wiele od cienii wymaga, chociażby ze względu na pigmentacje. Nie wystarczy aby cień był ciemny. Tak jak w przypadku tej palety cień zaraz po nałożeniu wyglądał na ciemny, mocny i dobrze napigmentowany. Jednak już przy rozcieraniu przekonałam się, że wykonanie makijażu nie będzie już takie proste. Kiedy próbowałam równomiernie nałożyć cień, zaczęły mi się robić luki. Rozcieranie też było dosyć ciężkie bo cień się najzwyczajniej zaczął ścierać. Ogólnie końcowy efekt w miarę mi się podoba, ale jeżeli zależy Wam na naprawdę dobrze wykonanym smoky eye to te cienie się Wam na pewno nie sprawdzą. Aby uzyskać taki makijaż jak ja, trzeba się naprawdę napracować. Proponuje metodę odwróconą, czyli najpierw pomalujcie oczy a potem twarz, bo cienie się tak osypują, że z czarnym osypanym cieniem na policzkach sobie nie poradzicie.
Po długim wstępie i opisie moich odczuć, zapraszam Was już do oglądnięcia makijażu. Dajcie znać co o nim sądzicie i czy skusicie się na tą paletkę :)
Kochane, oczywiście w tym dniu życzę Wam Wesołych Świąt, spędzonych w rodzinnym gronie, wypełnionych miłością i radością <3 font="" nbsp="">3>
Subskrybuj:
Posty (Atom)